głównym korytarzu przewija się mały tłumek ludzi, panuje niecodzienny, ożywiony ruch. Jest tu pewnie cały tutejszy personel jak również goście z zewnątrz. Robi się niezły ścisk. <br>Staję na uboczu, w swoim szlafroku czuję się skrępowana wśród elegancko ubranych ludzi. Niezaprzeczalna jednak przyjemność choć biernego uczestniczenia w tak różnym od klinicznej rutyny zbiorowym ożywieniu jest zbyt silna, abym zdecydowała się odejść. <br>Chłonąc pazernie wszystkimi zmysłami atmosferę, jaką wnoszą zdrowi, normalni ludzie, nie mogę jednocześnie oprzeć się wrażeniu, że niektóre osoby, które tu spotykam, gdzieś już na pewno widziałam, skądś je znam. Jest to jednak rozpoznanie bardzo nieokreślone i mgliste. Tak jakbym miała