balustrady i ruszyli z powrotem ku zejściu z kładki, a kiedy znaleźli się na wale powodziowym, mrok i mgła pochłonęły ich prędko. Rozmiękła ścieżka głuszyła odgłos ich kroków, na tyle jednak donośny, że kiedy przechodzili obok żelaznego ogrodzenia, mokry czarny dzik przyskoczył z głębi ogrodu i z sapaniem próbował wsadzić ryj między pręty, długo węsząc w ślad za idącymi w ciemność.</><br><br><div><tit>Część druga<br> WYSPA OGNIA<br>(Nowy Jork 1988-1989)</><br><br><br><tit>Noc żywych Polaków<br>Zoe</><br>I chociaż było ciemno, Anglik dobrze widział złoty błysk klucza, którym Zoe cisnęła mu w twarz, i sparzył go jej krzyk, jej złość i rozpacz, a że był