w którego głębi stał obszerny dom. Nie zwalniając biegu<br>kulisi zatoczyli półkole i przez otwartą, ozdobnie wykonaną żelazną<br>bramę wbiegli w szeroką aleję. Po obydwu jej stronach wystrzelały w<br>górę smukłe pnie wysokich palm. Zielone, długie pióropusze liści<br>rzucały ożywczy cień. Dalej roztaczał się cały przepych tropikalnej<br>zieleni. Wśród rozrzuconych rzadko drzew: chlebowych, cynamonowych,<br>goździkowych, magnoliowych i wspaniałych hebanów, widniały niezliczone<br>drzewka oliwkowe, cytrynowe, pomarńczowe oraz krzewy bananowe o<br>olbrzymich liściach, ukrywających kiście dojrzałych owoców.<br> Ryksze zatrzymały się przed jednopiętrowym, białym murowanym domem z<br>głęboką, dobrze ocienioną werandą. Anglik wysiadł pierwszy i zaprosił<br>podróżników do siebie na krótki odpoczynek. Zaledwie usiedli