szybko wysychającego kremu cicho jak puch spadały na posadzkę, po czym twardniały i trzeba było je później zeskrobywać nożem. Kiedy ojciec kończył golenie, był to sygnał pobudki dla reszty domu. Ruszały litry gorącej i zimnej wody w rurach, buchał piec pełen ognia. Ojciec pochylony nad wielką wanną parskał, siąkał, gwizdał, rżał jak koń, obmywał twarz i szyję z resztek kremu. <br>Kogo wtedy ta hałaśliwa łaźnia nie postawiła na nogi, ten budził się już na pewno od odgłosu mycia zębów i głośnego mlaskania, które towarzyszyło procesowi wklepywania kremu. Następnie ojciec wkładał świeżą, wykrochmaloną koszulę, spodnie z szelkami, kamizelkę i marynarkę. Wcześniej jeszcze