procesach czarownic też tak było, przyznawały się do wszystkiego i nawet dodawały same nowe oskarżenia.<br>- Tak - powiedział ojciec - ale to były słabe kobiety, a tutaj sami silni, twardzi mężczyźni, zahartowani, odważni żołnierze, którzy wiele razy patrzyli śmierci w twarz. Wszyscy byli na wojnie, awansowani na polu walki, najlepsi...- A jednak rzeczywiście nie tylko sami się przyznawali, ale oskarżali siebie i innych, wskazywali następnych. Dziesiątki pierwszych oskarżonych jeszcze przed śmiercią wymieniło setki innych, te setki wskazały na tysiące, a potem już ruszyła lawina, obywając się bez publicznych i często w ogóle bez jakichkolwiek procesów. Formalności załatwiano często dopiero po śmierci podejrzanych.<br>Nazywało