go zarżnąć, chociaż sprowadzano do niego po kolei wszystkich rzeźników z miasteczka, którzy bez większego trudu w inne dni potrafili się rozprawić setką baranów, z wieloletnim knurem, z maciorą, bykiem ważącym tonę, co to zamiast oczu miał wprawione w oczodoły kawałki białego od żaru żelaza.<br> Próbowali i tak, i siak, rzeźnickim nożem szerokim na dłoń kmiecą, wąziutkim majchrem wyjedzonym przez czas, przez śmierć nim zadawaną, gnypem zakrzywionym jak ręka zacięta na zawsze w łokciu, tasakiem rozcinającym na pół wieprza od jednego zamachu, szablą przyniesioną z muzeum, wreszcie piastowskim mieczem wyłowionym nie tak dawno z mulistego dna pobliskiej rzeki.<br> <page nr=56><br> Ale nie mogli