i wszelkich stworzonek.<br> Rzadko ją jednak teraz widywałem. Czasem tylko, gdy na wieczór<br>przyganiałem krowy z łąk, siedziała na tych schodach, spowita już w<br>zmierzchu, że nawet te jej rude włosy traciły rudość i wydawały się<br>szare, i taką samą szarością brzmiały jej słowa, które od niechcenia na<br>mój widok rzucała:<br> - Dobrześ dzisiaj napasł. Źleś dzisiaj napasł.<br> A za dnia gdzieś mi tam mignęła tylko, pojawiła się i już znikła,<br>wydawało się z daleka, że to ona stoi, a z bliska już jej tam nie było.<br>W drzwiach się pokazała, a nim zdążyłem zawołać, Sulka! już drzwi były<br>z powrotem zaparte