życie. Rosły na działkach ceglane, bliźniaczo podobne pudełka. Wkrótce izby zapełnią się mieszkańcami, śladu nie ostanie po dworusach, wszyscy będą wsiowi. Po równo, może nawet niektórych ze wsi przegonią, biedotę na lichych piachach czy kamienistym pólku.<br> Tymczasem konie nie miały paszy. Obgryzały pospołu z bydłem spłachetki nadzielonych pastwisk, ryły kopytami rżyska. Łąki dzieliły wstążki przeciągnięte od palika do palika, sznurki, tasiemki. Bywało, że zerwała je krowa lub przewróciły palik czyjeś chciwe ręce. Dotąd zgodna gromada żarła się, plotkowała, judziła jednych na drugich. Dochodziło i do bójek. Konie ciągnęły przeładowane wozy z cegłą. Były chude, sparszywiałe, ciekło im z oczu. Kto miałby