Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Przez ten czas Wandzia i Jurek mieszkali u nas. Opowiadali, że ich mama pojechała do Aniołkawa po nowego braciszka.

Wiał jeszcze ostry chłód od rzeki, ale wiosnę można było poznać po barwie nieba, po zapachu powietrza, po nowych odgłosach i szmerach. Ogrodnicy pracowali już w trzech naszych ogrodach. Ojciec pilnował sadzenia kwiatów. Mnie i Krysi nie wolno było na razie chodzić do ogrodu, bo nie mieliśmy takich głębokich kaloszy jak ojciec i moglibyśmy utonąć w błocie.

Ale dni upływały, woda w Łowati nieco opadła i młode kwietniowe słońce z wolna zaczęło osuszać koleiny na grząskich ulicach.

Tekla twrerdziła, że przyleciały szpaki
Przez ten czas Wandzia i Jurek mieszkali u nas. Opowiadali, że ich mama pojechała do Aniołkawa po nowego braciszka.<br><br>Wiał jeszcze ostry chłód od rzeki, ale wiosnę można było poznać po barwie nieba, po zapachu powietrza, po nowych odgłosach i szmerach. Ogrodnicy pracowali już w trzech naszych ogrodach. Ojciec pilnował sadzenia kwiatów. Mnie i Krysi nie wolno było na razie chodzić do ogrodu, bo nie mieliśmy takich głębokich kaloszy jak ojciec i moglibyśmy utonąć w błocie.<br><br>Ale dni upływały, woda w Łowati nieco opadła i młode kwietniowe słońce z wolna zaczęło osuszać koleiny na grząskich ulicach.<br><br>Tekla twrerdziła, że przyleciały szpaki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego