odwrócił się, spojrzał, a miał w spojrzeniu coś takiego, jak ranne zwierzę, wściekłość, bezsilność i strach, jakby się chciał na mnie rzucić i zadusić, i jakby nie mógł ani zadusić, ani uciec, i jakby się tylko bał, czy mu nie zadam jeszcze jakiej rany. Cały spływał strużkami potu. Poprawił sobie sakwę na plecach, poszedł dalej.<br> <page nr=21> Ja niosłam drugą sakwę. Był w niej habit.<br>Po co?<br>Bo Nie umiem odpowiedzieć na to, proszę Wielebnych Ojców.<br>Wtedy też nie wiedziałam, po co niosę habit i po co w ogóle idę, a zaczynało mi się zdawać, że bez celu. Jeśli Diego już taki, to