Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 5(500)
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1989
w Brumiera, mojego oskarżyciela w tym strasznym procesie! Poznałem go natychmiast, a on po tylu latach - czterdziestu blisko - albo mnie poznał drzemiącego i skulonego, albo też nie zauważył mnie, odwrócony plecami i pogrążony w rozmowie ze swym towarzyszem. Złowiłem kilka strzępów ich rozmowy: rozmawiali o opisywanym ostatnio w gazetach "Turynie satanicznym", o "mieście w rękach Diabła", o wezbranej fali morderstw, o rozmnożeniu się "obrzędów narkotyczno-satanicznych". Towarzysz doktora Pontormo napomknął o świeżym zwiększeniu liczby diecezjalnych egzorcystów w Turynie. Doktor Pontormo zaśmiał się drwiąco, ale nie dosłyszałem jego odpowiedzi; dosłyszałem tylko, że padło w niej moje nazwisko.
Wstałem z ławki podniecony, niemal
w Brumiera, mojego oskarżyciela w tym strasznym procesie! Poznałem go natychmiast, a on po tylu latach - czterdziestu blisko - albo mnie poznał drzemiącego i skulonego, albo też nie zauważył mnie, odwrócony plecami i pogrążony w rozmowie ze swym towarzyszem. Złowiłem kilka strzępów ich rozmowy: rozmawiali o opisywanym ostatnio w gazetach "Turynie satanicznym", o "mieście w rękach Diabła", o wezbranej fali morderstw, o rozmnożeniu się "obrzędów narkotyczno-satanicznych". Towarzysz doktora Pontormo napomknął o świeżym zwiększeniu liczby diecezjalnych egzorcystów w Turynie. Doktor Pontormo zaśmiał się drwiąco, ale nie dosłyszałem jego odpowiedzi; dosłyszałem tylko, że padło w niej moje nazwisko.<br> Wstałem z ławki podniecony, niemal
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego