Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
krawędzi okapu i ze zdziwieniem spostrzegłem, że nie widzę lin biegnących od miejsca, gdzie był pierwszy taternik, do jego partnera. Rozglądam się, nie ma go! Powinien być pod okapem - pusto! Zmroziło mnie. Dopiero po dłuższej chwili odetchnąłem - zobaczyłem go w połowie płyt. Okazało się, że gdy Józek odciął linę, chłopak ściągnął ją do siebie i zjechał na niej kilkanaście metrów. Dojechałem do niego, zapakowałem w szelki i bez dalszych sensacji wylądowałem pod ścianą.
Tak, to była piękna wyprawa. Szybka, sprawna, bez tragicznego zakończenia. Mówiłem, że Węgrzy mieli szczęście, szczególnie prowadzący. Gdy znalazł się na krawędzi okapu, pozostawił tam niepotrzebne już ławeczki
krawędzi okapu i ze zdziwieniem spostrzegłem, że nie widzę lin biegnących od miejsca, gdzie był pierwszy taternik, do jego partnera. Rozglądam się, nie ma go! Powinien być pod okapem - pusto! Zmroziło mnie. Dopiero po dłuższej chwili odetchnąłem - zobaczyłem go w połowie płyt. Okazało się, że gdy Józek odciął linę, chłopak ściągnął ją do siebie i zjechał na niej kilkanaście metrów. Dojechałem do niego, zapakowałem w szelki i bez dalszych sensacji wylądowałem pod ścianą.<br>Tak, to była piękna wyprawa. Szybka, sprawna, bez tragicznego zakończenia. Mówiłem, że Węgrzy mieli szczęście, szczególnie prowadzący. Gdy znalazł się na krawędzi okapu, pozostawił tam niepotrzebne już ławeczki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego