było napisane tuszem, ale u męża, okazało się, długopisem - technika nowa, nie rozpracowana. Znajomy zaofiarował kartkę z dowodu swojej żony, bo oni dzieci nie mieli. Wpisaliśmy tam starszego syna i wkleiliśmy mojemu mężowi - oczywiście numery stronic się nie zgadzały. Stajemy przed komisją, a mój mąż blady i pot kroplisty mu ścieka po twarzy. Gdyby na niego spojrzeli, to by nas całkiem gdzie indziej przenieśli.<br><br>Myślałam, że w Wilnie wszystko będzie inaczej, ale mało się zmieniło. Przyjmowałam porody z akuszerką. Akuszerce powinęła się ręka i nastąpiło duże pęknięcie. Zamgławwracza pyta o przebieg porodów, akuszerka melduje. Gdyby położnica była Żydówką, to coś takiego