nie ja zrobiłem, to nie moja wina, ja spałem i Paulinka też..."</><br>Pożar rzeczywiście nie był winą dzieci. Beata w całym swoim zaaferowaniu zapomniała, że wybiegając z domu po telefonie od Doroty, pozostawiła na gazie patelnię przygotowaną do usmażenia ryby. Tłuszcz się zapalił, od niego zajęła się wisząca na ścianie ściereczka, a następnie zaczęła się tlić boazeria. Nietrudno przewidzieć, że gdyby nie szybka interwencja pana Jerzego z sąsiedztwa, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności ujrzał wraz z żoną początek pożaru, finał byłby dużo bardziej dramatyczny. Można powiedzieć, że to on uratował życie dzieciom, które - poza lekkim szokiem - szczęśliwie nie doznały żadnych obrażeń.<br><br><tit>Za