Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
nie ja zrobiłem, to nie moja wina, ja spałem i Paulinka też..."
Pożar rzeczywiście nie był winą dzieci. Beata w całym swoim zaaferowaniu zapomniała, że wybiegając z domu po telefonie od Doroty, pozostawiła na gazie patelnię przygotowaną do usmażenia ryby. Tłuszcz się zapalił, od niego zajęła się wisząca na ścianie ściereczka, a następnie zaczęła się tlić boazeria. Nietrudno przewidzieć, że gdyby nie szybka interwencja pana Jerzego z sąsiedztwa, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności ujrzał wraz z żoną początek pożaru, finał byłby dużo bardziej dramatyczny. Można powiedzieć, że to on uratował życie dzieciom, które - poza lekkim szokiem - szczęśliwie nie doznały żadnych obrażeń.

Za
nie ja zrobiłem, to nie moja wina, ja spałem i Paulinka też..."&lt;/&gt;<br>Pożar rzeczywiście nie był winą dzieci. Beata w całym swoim zaaferowaniu zapomniała, że wybiegając z domu po telefonie od Doroty, pozostawiła na gazie patelnię przygotowaną do usmażenia ryby. Tłuszcz się zapalił, od niego zajęła się wisząca na ścianie ściereczka, a następnie zaczęła się tlić boazeria. Nietrudno przewidzieć, że gdyby nie szybka interwencja pana Jerzego z sąsiedztwa, który szczęśliwym zbiegiem okoliczności ujrzał wraz z żoną początek pożaru, finał byłby dużo bardziej dramatyczny. Można powiedzieć, że to on uratował życie dzieciom, które - poza lekkim szokiem - szczęśliwie nie doznały żadnych obrażeń.<br><br>&lt;tit&gt;Za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego