Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
znajomego, młodszego brata inżyniera Żakowicza, i razem z nim jedliśmy obiad.

- Chce pan przedostać się na Wasiliewskij Ostrow? - zapytał zdumiony. - Mowy nie ma! Tam są barykady. Nawet kozacy nie przejdą! Kule świszczą! Rewolucja na całego!

W stołówce siedzieliśmy dosyć długo posilając się i pijąc herbatę. Ogarnęło mnie błogie ciegło, znużenie, senność...

Studenci, z którymi ojciec wdał się w rozmowę, uważali, że z dzieckiem nie należy wychodzić za dnia na ulicę gdyż trwa jeszcze strzelanina. Toteż wyszliśmy dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Wsiedliśmy do sanek i bez dalszych przygód dotarliśmy do pałacyku, gdzie mieszkał profesor Minejko.

Portier przy wejściu oświadczył, że pan
znajomego, młodszego brata inżyniera Żakowicza, i razem z nim jedliśmy obiad.<br><br>- Chce pan przedostać się na Wasiliewskij Ostrow? - zapytał zdumiony. - Mowy nie ma! Tam są barykady. Nawet kozacy nie przejdą! Kule świszczą! Rewolucja na całego!<br><br>W stołówce siedzieliśmy dosyć długo posilając się i pijąc herbatę. Ogarnęło mnie błogie ciegło, znużenie, senność...<br><br>Studenci, z którymi ojciec wdał się w rozmowę, uważali, że z dzieckiem nie należy wychodzić za dnia na ulicę gdyż trwa jeszcze strzelanina. Toteż wyszliśmy dopiero, gdy zaczęło się ściemniać. Wsiedliśmy do sanek i bez dalszych przygód dotarliśmy do pałacyku, gdzie mieszkał profesor Minejko.<br><br>Portier przy wejściu oświadczył, że pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego