bilety i zrobiłoby się Wesołe Miasteczko Sainte-Victoire...<br>Zamówiłem wino, znowu zmrożone chablis i teraz upiła z niego spory łyk, patrząc na mnie spod oka, jakby chciała sprawdzić, czy jej opowiadanie zrobiło na mnie należyte wrażenie. Jak dotąd, trzymałem się nieźle, ale wciąż nie wiedziałem, czy uważać ją za patologiczną sensatkę, czy za wariatkę, ogarniętą manią tajemniczości... A może...<br>- Nie wie pan, co myśleć o mnie? Trudno się dziwić, że mi pan nie wierzy... - otworzyła torebkę - zachowałam do dziś kartkę od matki, pisaną w przeddzień moich dwudziestych urodzin. Ale, oczywiście, kartkę każdy może napisać. Tu jest też legitymacja ze szkoły, ze