samo ksiądz miał być<br>tutejszy, a nawet do pomocy nie życzył sobie, żeby jakiegoś innego<br>jeszcze przywozili, choć cóż to było dla nich przywieźć jednego czy<br>dwóch księży, a choćby i biskupa. Bóg był z nimi, mieli to na klamrach<br>u pasów wypisane. Ale może tylko ludzie tak mówili, bo skąd by<br>burmistrz zdążył tak dokładnie obmyślić swój pogrzeb. Jeśli nawet<br>spodziewał się śmierci, to na pewno nie zaraz, lecz kiedyś tam, jak<br>każdy. I podobno to z jego woli miało nie być na pogrzebie żadnych<br>przemówień, pożegnań. Tak że zaśpiewał mu tylko chór w kościele, a na<br>cmentarzu pograł mu Baruch