wszyscy zdają się być w pełni usatysfakcjonowani, zadowoleni. Ale teatr, o rany! Jak nic zaraz sama się do niego podłączę. Wejdę odważnie i dumnie na podest, na niewidzialne podium i przepowiem sobie na przykład chociażby skromny mój życiorys. Można tak wywalić z siebie wszystko, co leży na wątrobie, bez żadnych skrupułów i zbędnego owijania w bawełnę. I tak nikt nie słucha, za to co za ulga. Grupowa psychoanaliza na wariackich papierach. Może to też jest jakiś sposób, czy ja wiem? <br>Czuję się dziwnie. Nie, to za słabo powiedziane, czuję się podle. Sama już nie wiem, gdzie się udać, co robić. Aż