Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
bez zbytniego wysiłku nadążał za nimi, pozostając niezauważonym.
Wyszli z Dabory, minęli gęsto zabudowane przywałowe osady i skierowali się ku Rybitwom, małej sadybie, kiedyś zamieszkanej przez rybaków łowiących na Rzece. Teraz jednak, po wielu latach bez wojen, większych pożarów i zarazy, Dabora zagarnęła rybacką osadę.
Chaty stały tu z rzadka, skryte między drzewami, otoczone chruścianymi płotami. Z niewielkich okien przeciekał na dwór wątły blask, niektóre domy były już zupełnie ciemne.
- Daleko jeszcze? - spytał jeden z przybocznych, niższy, bardziej krzykliwy.
- Mówiłem ci, że już - odburknął drugi.
Doron przemykał między drzewami. Gdy wsparł się o spękaną korę któregoś z nich, czuł mrowienie przepływające
bez zbytniego wysiłku nadążał za nimi, pozostając niezauważonym.<br>Wyszli z Dabory, minęli gęsto zabudowane przywałowe osady i skierowali się ku Rybitwom, małej sadybie, kiedyś zamieszkanej przez rybaków łowiących na Rzece. Teraz jednak, po wielu latach bez wojen, większych pożarów i zarazy, Dabora zagarnęła rybacką osadę.<br>Chaty stały tu z rzadka, skryte między drzewami, otoczone chruścianymi płotami. Z niewielkich okien przeciekał na dwór wątły blask, niektóre domy były już zupełnie ciemne.<br>- Daleko jeszcze? - spytał jeden z przybocznych, niższy, bardziej krzykliwy.<br>- Mówiłem ci, że już - odburknął drugi.<br>Doron przemykał między drzewami. Gdy wsparł się o spękaną korę któregoś z nich, czuł mrowienie przepływające
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego