widział nawet twarz ojca, matki, starszych braci, których duchy dawno go opuściły, potulnie oddając swe miejsce duchom husarzy, stepowych watażków i obrońców Jasnej Góry. Może właśnie u boku siostry Weroniki odpoczywał po trudach sarmackiej polskości i antysemickiego katolicyzmu, których on przecież sam nie wymyślił, które tylko naśladował, pełen niewyrażonego lęku, skrytych fobii, nieprześnionych snów.<br><page nr=57> Lecz nawet w parlatorium ulegał czasem podszeptom dwuznacznej osobowości, jakby w pobliżu świadka swojego dzieciństwa też nie umiał uwolnić się od upiorów.<br>Siostra Weronika była już bardzo stara i schorowana, kiedy po raz pierwszy użyła jego własnej, szyderczej broni. Władysław Gruszecki zbliżał się do pięćdziesiątki, ciastka od