ścierwo, ciągnąć druta,<br>będzie, rozdziana do rosołu,<br>tańczyła tu, na środku stołu,<br>pośród kieliszków i półmisków<br>i Szmaciak spierze ją po pysku,<br>po tej jej wyszczekanej japie,<br>jeśli coś stłucze lub rozchlapie!<br><br>Takie to mściwe snuł marzenia,<br>lecz żywioł życia wciąż się zmienia.<br>Gdyż okazuje się, że Rurka<br>nie tylko ślęczał przy swych kurkach,<br>ale załatwiał ważne sprawy -<br>i dziś telefon jest z Warszawy.<br>Słuchawkę podejmuje Stefa<br>i mówi szeptem: To od szefa!<br>Szmaciak poprawia szybko krawat,<br>na baczność przed słuchawką stawa,<br>bierze ją w rękę, drży mu ręka,<br>poci się, krztusi, wreszcie stęka:<br>Tak, Szmaciak, słucham? - wzdycha z ulgą,<br>bo