czaić z kątów kąśliwy wąż podrażnionej ambicji, oplatać i dusić jej piękne ciało. A gdy nadszedł wieczór, gdy biedna Suzanne musiała zrozumieć, że nic się już nie odmieni, nie rozbierając się rzuciła się na łóżko, zakryła aż po głowę kołdrą i krzyczałaby: Podłość, podłość, gdyby wirujące i palące myśli dopuszczały słowa".<br>Skończyłem pisać i cisnąłem latawiec. Wiatr go porwał, pofrunął gdzieś nad drzewami i zniknął.<br>Suzanne, och, Suzanne!<br><page nr=157> VII<br> Błąkają się dusze, błąkają po korytarzach dusze ludzkie uwięzione w ciałach, ciała ludzkie więzione przez ludzi.<br>Parę następnych rozdziałów gdzieś mi się zagubiło, nie mogę ich w żaden sposób odnaleźć, a napisać