się nawet w czoło. Wizyty gościa z ambasady powtarzały się w nieregularnych odstępach czasu, potem kiedyś przyjechał nawet sam konsul.<br><br><page nr=39><br><br> Na razie jednak w rozmowach z gośćmi nie było mowy o powrocie. Och, tylko czasem, ale to Z. miewał i dawniej, choć ostatnio jakby częściej (być może pod wpływem jakichś słówek niechcący rzucanych: ładnie tu, ale u nas silniej pachną kwiaty, głośniej śpiewają ptaki, niebo ma piękniejszy, głębszy kolor, u nas to, u nas tamto) - coraz głośniej w malarzu Z. odzywała się tęsknota za krajem, z którego pochodził. Były to zrazu ulotne wspomnienia, krótkie błyski światła, strużki zapachów, bełkot czystej, zimnej