spodobały się Jassmontowi jako sprawdzalne i nie wiedzieć czemu przydatne. Powtórzył "pleśń wlazła" z wyraźnym smakiem.<br>Szybki w drzwiach do drugiego pokoju, tej mniejszej bawialni, chłodno błękitniały. Jedne jasno, perłowo i miękko. Inne granatowe, niczym z metalu, następne dymne, przyżółkłe od starości i tytoniu, potu i tłuszczu.<br>- To nie są śmichy-chichy, bieda idzie, człowiek musi coś jeść, a tym bardziej inwentarz - obruszył się na Jassmonta Konstanty, z takich rzeczy nie powinno się żartować, chłop nie pozwoli kpić z gospodarstwa.<br>Jassmont próbował sobie, na ile pozwalała mu książkowa wiedza, wyobrazić, jak może taka pleśń kartoflana wyglądać. Jak ta łapliwa, galaretowata skorupa