Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
na odrobinę bodaj patosu, dlatego żywił do Rodaka urazę, posądzając go o oschłość i gburowatość.
Stacho dłużej przesiadywał wieczorami nad książką, podkręcając zdychającą karbidówkę. W niedzielę, rzadziej niż poprzednio, widywali go sąsiedzi opartego o budę i śledzącego lot gołębi.
Chodził polami gdzieś na Koło, strasząc po drodze wrony, rozdrapując wysypiska śmieci. Pogwizdywał nikomu nie znane, obco brzmiące melodie. Wszystkowiedzący sąsiedzi mawiali: "Ej, Mikołajowa, Mikołajowa, twój syn wolę bożą widać poczuł. Patrzaj, jak polami go nosi". Skąd mogli wiedzieć że melodie, które gwizdał Stacho były to urywki pieśni krasnoarmiejskich, które przeszły jakoś nad frontem. Było ich dwu. A trzeba był pięciu do
na odrobinę bodaj patosu, dlatego żywił do Rodaka urazę, posądzając go o oschłość i gburowatość.<br> Stacho dłużej przesiadywał wieczorami nad książką, podkręcając zdychającą karbidówkę. W niedzielę, rzadziej niż poprzednio, widywali go sąsiedzi opartego o budę i śledzącego lot gołębi.<br>Chodził polami gdzieś na Koło, strasząc po drodze wrony, rozdrapując wysypiska śmieci. Pogwizdywał nikomu nie znane, obco brzmiące melodie. Wszystkowiedzący sąsiedzi mawiali: "Ej, Mikołajowa, Mikołajowa, twój syn wolę bożą widać poczuł. Patrzaj, jak polami go nosi". Skąd mogli wiedzieć że melodie, które gwizdał Stacho były to urywki pieśni krasnoarmiejskich, które przeszły jakoś nad frontem. Było ich dwu. A trzeba był pięciu do
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego