kościołów, rysowało się surowymi liniami zamków i klasztorów, ku ziemi się kłoniło dachami niskich domów. Powietrze, woda i słońce zasnuwały jego sylwetkę niebieskozłotą mgiełką, że ledwo się spod niej wyłaniał kolor dachów i murów. <br>Kończyła się już wycieczka letnia, swobodna włóczęga po świecie jasnym, ale ojciec i Henrysia nie czuli smutku. Oboje wiedzieli dobrze, że z przyszłości wyjdą im na spotkanie nowe życia sprawy i zdarzenia - a wszystkie ciekawe. Lubili przecież nie tylko wycieczki wakacyjne, ale i dzień powszedni, z którego tyle im się zawsze wysuwało treści, że nie potrzebowali koniecznie szukać po świecie przygód. <br> Ojciec i Henrysia pracowali ochotnie, a