Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Więc sześćdziesiąt osiem... no, niemało, ale tam od czasów wojny całkiem zdrowa okolica, dowiemy się, sprawdzimy, zobaczymy...
A teraz spać...
Wiesz, która godzina?
U was już świta... Spać... Spać... Spać...
Do usłyszenia, synku.
Do jutra...
Spałem?
Może i spałem.
Bo watażka targał mnie za ramię, kazał szybko wstawać, iść na śniadanie.
Bałem się jego kosego spojrzenia.
Podrzuca swój mołojecki czub i świdruje człowieka na wylot.
A gada przez zaciśnięte zęby.
Jestem jeszcze jednym narowistym koniem, którego potrafi okiełznać.
Wiem o tym aż za dobrze, brak mu tylko nahajki, jaką widywałem na Zaporożu, chyba że chowa ją pod ściągniętym w pasie fartuchem
Więc sześćdziesiąt osiem... no, niemało, ale tam od czasów wojny całkiem zdrowa okolica, dowiemy się, sprawdzimy, zobaczymy...<br>A teraz spać...<br>Wiesz, która godzina?<br>U was już świta... Spać... Spać... Spać...<br>Do usłyszenia, synku.<br>Do jutra...<br>Spałem?<br>Może i spałem.<br>Bo watażka targał mnie za ramię, kazał szybko wstawać, iść na śniadanie.<br>Bałem się jego kosego spojrzenia.<br>Podrzuca swój mołojecki czub i świdruje człowieka na wylot.<br>A gada przez zaciśnięte zęby.<br>Jestem jeszcze jednym narowistym koniem, którego potrafi okiełznać.<br>Wiem o tym aż za dobrze, brak mu tylko nahajki, jaką widywałem na Zaporożu, chyba że chowa ją pod ściągniętym w pasie fartuchem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego