Odchodził w gruncie rzeczy prawie niedostrzegalnie, jak dziadek Alojzy. O ile jednak dziadek Alojzy stawał się coraz bardziej przezroczysty, o tyle wuj Tadeusz wsysał w siebie wszystkie obrazy, którymi się otaczał, pęczniał i rósł od niekończących się nigdy odcinków seriali, teleturniejów, quizów, wiadomości. Od momentu kiedy na dachu pojawił się śnieżnobiały talerz, dzięki któremu mógł bezkarnie podglądać wszystkie alkowy świata, śledzić losy kilkunastu brazylijskich i wenezuelskich rodzin, perypetie rodaków zmagających się o bajońskie sumy, jego życie uległo diametralnej zmianie.<br>Nosił w sobie odbite światło ekranu, które go prześwietlało niczym rentgen, cała jego postać fosforyzowała, nieraz późnym wieczorem obserwowałem to świetliste zjawisko