Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 06.05
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
domu mieszkalnego: cisza. Zapukał głośniej: za drzwiami usłyszał nerwowe głosy Francuzów. Otwarła wieśniaczka w średnim wieku. Bramwell przygotował sobie kilka zdań po francusku, które wyrecytował teraz jak za dawnych dobrych czasów, kiedy jako brytyjski turysta wstępował do francuskich chłopów na poczęstunek z koniaku i camemberta: Dzień dobry pani, jesteśmy angielskimi spadochroniarzami przygotowującymi lądowanie aliantów. Kobieta objęła go. Ze łzami w oczach wołała do męża: Podaj wino, zapal świece w kuchni. "Chcieli nam wszystko opowiedzieć - notuje Bramwell w pamiętniku - całe cztery lata okupacji i jak nienawidzą szkopów".
Nie wszystkim z desantu poszło tak dobrze: niektórzy łamali kręgosłupy przy lądowaniu, ginęli w powietrzu
domu mieszkalnego: cisza. Zapukał głośniej: za drzwiami usłyszał nerwowe głosy Francuzów. Otwarła wieśniaczka w średnim wieku. Bramwell przygotował sobie kilka zdań po francusku, które wyrecytował teraz jak za dawnych dobrych czasów, kiedy jako brytyjski turysta wstępował do francuskich chłopów na poczęstunek z koniaku i camemberta: Dzień dobry pani, jesteśmy angielskimi spadochroniarzami przygotowującymi lądowanie aliantów. Kobieta objęła go. Ze łzami w oczach wołała do męża: Podaj wino, zapal świece w kuchni. "Chcieli nam wszystko opowiedzieć - notuje Bramwell w pamiętniku - całe cztery lata okupacji i jak nienawidzą szkopów".<br>Nie wszystkim z desantu poszło tak dobrze: niektórzy łamali kręgosłupy przy lądowaniu, ginęli w powietrzu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego