Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 10.02 (40)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
lekko rannych dzieci. Do szpitala? - pytam. Do szpitala! No to z Bogiem! Uściskałem i wróciłem ratować inne dzieci. Znajomy przysięga, że przed bramą szpitala na Kitajskiej wzięło ją dwóch na nosze. Przed bramą. Od tej chwili kamień w wodę.
Mamajew, spokojny inżynier z pobliskiej fabryki wódki, Rosjanin, nawet nie chce spekulować, co się stało: - Nie wiem, nie wiem. Szukam. Ale Osetyńcy wątpliwości nie mają żadnych: - Gdzie są dzieci? W Nazraniu, w piwnicy jakiejś, a gdzie mają być?

W Nazraniu, czyli w stolicy sąsiedniej znienawidzonej Inguszetii. Porwane przez Inguszów. - Porwania ludzi, zwłaszcza naszych, to u nich zajęcie ogólnie szanowane - tłumaczą Osetyńcy. - Za
lekko rannych dzieci. Do szpitala? - pytam. Do szpitala! No to z Bogiem! Uściskałem i wróciłem ratować inne dzieci. Znajomy przysięga, że przed bramą szpitala na Kitajskiej wzięło ją dwóch na nosze. Przed bramą. Od tej chwili kamień w wodę.<br>Mamajew, spokojny inżynier z pobliskiej fabryki wódki, Rosjanin, nawet nie chce spekulować, co się stało: - Nie wiem, nie wiem. Szukam. Ale Osetyńcy wątpliwości nie mają żadnych: - Gdzie są dzieci? W Nazraniu, w piwnicy jakiejś, a gdzie mają być?<br><br>W Nazraniu, czyli w stolicy sąsiedniej znienawidzonej Inguszetii. Porwane przez Inguszów. - Porwania ludzi, zwłaszcza naszych, to u nich zajęcie ogólnie szanowane - tłumaczą Osetyńcy. - Za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego