Dziecko na dachu szklarni") to zapis podstawowych obserwacji dziecka, które uciekło przed dorosłymi i stojąc na dachu szklarni zapamiętuje najprostsze wrażenia. Rejestruje okruchy szkła pod stopami, trzeszczący kit, "kilka białych obłoków", "linię wiązów" i "wszystkich, wszystkich", którzy "pokazują palcami". Czy wiatr, który tak prosto opisane dziecię omywa, musi "wydymać siedzenie spodenek", czy ma też prawo, w poetyckiej interpretacji, po prostu być na wysokości pupy? Możliwe, że Barańczak jest zwolennikiem bezstresowego chowania dzieci ... la Amerigue i mniema, że jeśli dać po spodenkach, to pupa nic nie odczuwa. A co, jeśli z pupą dzieci polskich jest inaczej? Gratuluję rozbawienia, proszę tylko pod innym