Korbasowi jakby kamień spadł z serca. <br>- Nie martwcie się, towarzyszu, spuście się na nas, my wam pomożemy. Ja tu mam takiego chłopaka, głupie toto, ale ma smykałkę do maszyn, jak patrzy na samochód, aż mu oczy błyszczą. Chcieliśmy mu niespodziankę sprawić, może się trochę by ustatkował, a tak to tylko spódniczki mu w głowie. Przyślę go do was, pogadacie, pokażecie mu, a tymczasem macie naszą warszawę. No to cześć pracy, towarzyszu, do kieratu. <br>Podziękowałem za wczuwanie się w moją sytuację i za uczulenie na głos opinii publicznej i ruszyłem do swojego instytutu przybierającego teraz coraz to realniejsze kształty. Poczułem się jakoś