w rodzaju połowicznego przyznania się. Przyznania się, że ma się na sumieniu coś, czego się nie chce wyznać swojemu proboszczowi. Kiedy to sobie uprzytomniłem, zacząłem z ambony pouczać, że spowiadając się przede mną i zatajając różne grzechy, wybierają najgorsze zło. Powiedziałem, że jeśli mają tak czynić, lepiej niech się nie spowiadają. Ale przychodzili nadal. Od tego czasu jeszcze bardziej nieufni w stosunku do mnie, ponieważ moje słowa uznali za pułapkę. Za podstępny sposób, który by mi pomógł ustalić, którzy to ludzie w sekrecie przede mną pozostają w kolizji z prawem. A cóż to, czy ja w konfesjonale jestem sędzią śledczym, żeby