cała otaczająca mnie tam przyroda.<br> Na przełomie wiosny i lata pojawiła się w Szczorsach Pasza (Praskowia Apolinariewna), najstarsza, dwudziestodwuletnia, zamężna córka hrabiego. Przyjechała z Paryża, gdzie stale mieszkała i natychmiast niemal po przyjeździe zwróciła na mnie uwagę. Moja samotność na "obrzeżach" życia jej rodziny wydała jej się krzywdzącą i postanowiła sprawdzić, czy zasługuję na taką izolację. Oboje zresztą poczuliśmy do siebie bezinteresowną, nie na różnicy płci opartą, sympatię. Sympatia ta poprzez długie rozmowy, wspólne spacery, zwierzenia (głównie moje) przerodziła się w przyjaźń. I, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, otworzył się przede mną zamknięty dotąd krąg, którego nie mogłem przekroczyć. Stosunki z