nie były rzeczy Górali. Tu nocował albo dniował ktoś inny, ktoś nieznany, ktoś, kto czai się może gdzieś w załomie muru. Polek rzucił się gwałtownie w kierunku jasnej krechy drzwi, uderzając po drodze drabinę, która z hukiem obsunęła się ze ściany.<br>- Ktoś tu łazi, do cholery! - krzyknął wódz. - Strupel, jazda sprawdzić!<br>- Nie mogę, jestem mokry, fakt.<br>- No to wszyscy, ruszać zaraz! Polek szarpnął drewniane drzwi. Nie chciały ustąpić. Mocował się chwilę, aż wreszcie przekonał się, że są zamknięte na topornie wystrugany skobelek. Kiedy je wreszcie otworzył, ujrzał przed sobą Jaskulę gadającą monotonnie w ciasnym korytarzu olszyn. Blade wióry światła biegły niespokojnie