Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
pęku świec, dwóch wianuszków cebuli, skrzynki antonówek, widoczek zaiste budujący.

Narastał gwar z ulicy, przebił się śpiew: "u bauera jest służąca, taka miła i gorąca, że za kilo sacharyny pierdolił ją pół godziny". Coś się komuś pokręciło, teraz kobiety są tańsze, wszystko jest mniej warte. We Wrzosowie był obyczaj śpiewania sprośnych piosenek pod oknami spokojnych ludzi, taki miejscowy folklor. Śpiew się urwał, nagle, po pauzie dało się słyszeć na ganku szuranie, postękiwanie i tupanie. Ktoś strzepywał śnieg z butów. W kożuszku, przygięty, twarz mongolska. W niej szare, drapieżne, jakby przykurzone oczy, których się w tłumie nie zauważa. Ale które dopadną, nawet
pęku świec, dwóch wianuszków cebuli, skrzynki antonówek, widoczek zaiste budujący.<br><br>Narastał gwar z ulicy, przebił się śpiew: "u bauera jest służąca, taka miła i gorąca, że za kilo sacharyny pierdolił ją pół godziny". Coś się komuś pokręciło, teraz kobiety są tańsze, wszystko jest mniej warte. We Wrzosowie był obyczaj śpiewania sprośnych piosenek pod oknami spokojnych ludzi, taki miejscowy folklor. Śpiew się urwał, nagle, po pauzie dało się słyszeć na ganku szuranie, postękiwanie i tupanie. Ktoś strzepywał śnieg z butów. W kożuszku, przygięty, twarz mongolska. W niej szare, drapieżne, jakby przykurzone oczy, których się w tłumie nie zauważa. Ale które dopadną, nawet
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego