się na pożegnalny wieczorek taneczny: bawiliśmy się w piątkę, Suzie i Duddie oraz Felek, Obi i ja, portwajn smakował naszym małpeczkom, stawały się coraz czulsze, śmielsze, bardziej zalotne, i tuliły się do nas, i całowały, i kręciło się nam w głowach od wina i od tańca, dziewczyny troiły się, by sprostać we dwie nam trzem,<br>ale zmieniło się to, kiedy niespodzianie zniknąłem jako Andrzej i po chwili weszłam jako Hermie, oczywiście z obiecanym winem, które zjawiło się w samą porę, bo jak podczas wesela w Kanie Galilejskiej nagle go zabrakło,<br>tu jednak cud okazał się niepotrzebny: puste butelki pozostały próżne, za