żadnego systemu ochrony socjalnej nie było), na studiach dziennych otrzymują stypendium od 600 do 1 tys. zł w tych bogatszych uniwersytetach. - Na początku mój promotor powiedział mi, że studia doktoranckie uczą pokory - mówi doktorantka z Łodzi. - I rzeczywiście, czuję się tak, jakbym dostawała regularnie w twarz. Prowadzę zajęcia za darmo, spycha się na mnie zastępstwa i wszelką papierkową, biurokratyczną robotę. W takiej sytuacji, gdy jeszcze na dodatek trzeba szukać jakichś źródeł utrzymania poza uczelnią, pisać doktorat. Jestem jak jakaś chłopka, którą karbowy zmusza do ugięcia karku.<br><br>Oczywiście, bywają ludzcy promotorzy, ale zdarzają się ludzie nikczemni, nie gardzący szantażem. - Gdy chciałem wykręcić