Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
lecz jakoś nic nie mówił, tylko pozostał z otwartymi ustami i patrzył na mnie, ale tak, że nie byłam pewna, czy kocha, czy nienawidzi. Jeśli rzeczywiście jest gdzieś ciemność, w którą człowiek strąca człowieka z wysokiego brzegu, to Diego już tym spojrzeniem mógł strącić i zabić. Ale on nie chciał spychać mnie w ciemność, on wolał, żebym spadła sama! I wtedy pojęłam, że on to woli i że na to właśnie czeka z otwartymi ustami. Diego się chyba domyślił, co pojęłam. Zbladł nagle i rzekł: - A może ja? Może ja cię zepchnę? Czułam, że mi zaraz łzy trysną z oczu, bo
lecz jakoś nic nie mówił, tylko pozostał z otwartymi ustami i patrzył na mnie, ale tak, że nie byłam pewna, czy kocha, czy nienawidzi. Jeśli rzeczywiście jest gdzieś ciemność, w którą człowiek strąca człowieka z wysokiego brzegu, to Diego już tym spojrzeniem mógł strącić i zabić. Ale on nie chciał spychać mnie w ciemność, on wolał, żebym spadła sama! I wtedy pojęłam, że on to woli i że na to właśnie czeka z otwartymi ustami. Diego się chyba domyślił, co pojęłam. Zbladł nagle i rzekł: - A może ja? <page nr=14> Może ja cię zepchnę? Czułam, że mi zaraz łzy trysną z oczu, bo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego