Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
Gdzieś już kują kosę, co od niej ten twój
barani łeb spadnie!
- Głupszy spadnie, ty konusie jeden! - Kargul szyderczym spojrzeniem
zmierzył Pawlaka od rozklapanych butów po maciejówkę.
- Jak powiedział?! Konusie?! Czekaj no tyś...
Ledwie Witia usłyszał to słowo, którym Kargul określił wymiary jego
ojca - już wiedział, że musi dojść do starcia. Kaźmierz był tak
przeczulony na punkcie swego małego wzrostu, że gdy raz handlarz koni
powiedział na jarmarku, że "takiemu konusowi mały konik wystarczy" - to
musiał przed rozwścieczonym Pawlakiem wpław uciekać przez rzeczkę.
Kargul dobrze wiedział, jaki jest słaby punkt przeciwnika, ale zapewne
nie spodziewał się takiego impetu: Pawlak pochylił głowę
Gdzieś już kują kosę, co od niej ten twój<br>barani łeb spadnie!<br> - Głupszy spadnie, ty konusie jeden! - Kargul szyderczym spojrzeniem<br>zmierzył Pawlaka od rozklapanych butów po maciejówkę.<br> - Jak powiedział?! Konusie?! Czekaj no tyś...<br> Ledwie Witia usłyszał to słowo, którym Kargul określił wymiary jego<br>ojca - już wiedział, że musi dojść do starcia. Kaźmierz był tak<br>przeczulony na punkcie swego małego wzrostu, że gdy raz handlarz koni<br>powiedział na jarmarku, że "takiemu konusowi mały konik wystarczy" - to<br>musiał przed rozwścieczonym Pawlakiem wpław uciekać przez rzeczkę.<br>Kargul dobrze wiedział, jaki jest słaby punkt przeciwnika, ale zapewne<br>nie spodziewał się takiego impetu: Pawlak pochylił głowę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego