Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Powódź
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1975
twórczej myśli i siłą mocarnych mięśni wydźwigniemy z chaosu krwi i głodu.
Co jadasz najchętniej na śniadanie? On: - Śmiejesz się, a mnie nie do śmiechu.
Tamto to nie były złe czasy.
Teraz wszystko jest jakieś flejowate i miękkie.
Lezie się przez to jak nocą przez rojsty.
Lezie się... lezie się... starzejesz się, niby mądrzejesz, a nie mądrzejesz... żebyś mnie wtedy nie zaraził tym światem, co to go dźwignąć, może byłoby normalnie.
Ja: - Nie zestarzałbyś się? On: - Może bym coś zrobił, może nie miałbym zgryzoty, może bym nie woził tych śmierdzących ryb tym mercedesem, co był pod Moskwą.
Żyłbym jakoś normalnie.
Ja: - Ale
twórczej myśli i siłą mocarnych mięśni wydźwigniemy z chaosu krwi i głodu.<br>Co jadasz najchętniej na śniadanie? On: - Śmiejesz się, a mnie nie do śmiechu.<br>Tamto to nie były złe czasy.<br>Teraz wszystko jest jakieś flejowate i miękkie.<br>Lezie się przez to jak nocą przez rojsty.<br>Lezie się... lezie się... starzejesz się, niby mądrzejesz, a nie mądrzejesz... żebyś mnie wtedy nie zaraził tym światem, co to go dźwignąć, może byłoby normalnie.<br>Ja: - Nie zestarzałbyś się? On: - Może bym coś zrobił, może nie miałbym zgryzoty, może bym nie woził tych śmierdzących ryb tym mercedesem, co był pod Moskwą.<br>Żyłbym jakoś normalnie.<br>Ja: - Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego