przyszło równocześnie z końcem swobody. <br>Tomasz urodził się, kiedy dwór już przemijał. Zostało niezbyt dużo gruntu, na którym orało; siało i kosiło kilka rodzin ordynariuszy; wynagrodzenie dostali przeważnie w kartoflach i ziarnie i ten roczny przydział zapisywało się w książkach jako <orig>ordynaria</>. Prócz nich trzymano pewną ilość czeladzi "na dworskim stole". Dziadek Tomasza, Kazimierz Surkont, w niczym nie przypominał tych mężczyzn, którzy tutaj kiedyś zajmowali się głównie dobieraniem wierzchołków i kłótniami o gatunki broni. Niewysoki, nieco ociężały, przesiadywał najczęściej w swoim krześle, kiedy, drzemiąc opierał podbródek o pierś, ześlizgiwały mu się siwe pasma zaczesane na różowej łysinie, a pince-nez dyndało