wymyła podłogę, kuchnię,<br>powytrzepywała, co się dało, pościerała kurz, zmieniła słomę w<br>siennikach, oblekła pościel, a w rogach, gdzie przebijała wilgoć,<br>porozwieszała jakieś kolorowe papiery, poprzestawiała to tu, to tam, a<br>w dzień przyjścia Anny jeszcze poszła gdzieś z rana i przyniosła wielki<br>bukiet kwiatów, który postawiła w wazonie na stole, lecz to można<br>byłoby zrozumieć. Przede wszystkim jednak zadręczała mnie<br>wątpliwościami, co powinna powiedzieć, jak powinna się przywitać, czy<br>tylko podać rękę, czy może ucałować Annę, czy siąść chwilę z nami, czy<br>od razu podać nam herbatę i ciasto, bo upiekła i ciasto, czy spytać<br>Annę i o co, bo