głosu, ozwał się ponuro, wskazując ręką w stronę chaty:<br>- Patrz, co już pozostało z mojej ojcowizny, gdzie mój dziad i pradziad gospodarzyli... Z domu, któremu od wieków błogosławiły rodzinne lary, strzegąc świętego ogniska...<br>Kalias spojrzał i oniemiał. Ściany niedawno jeszcze stojącej chałupy były rozwalone, deski i bale ludzie układali na stos.<br>- Na Heraklesa, co oni robią? - wyszeptał zdumiony.<br>0 = - Pan okolicznych włości, dostojny Publiusz Waryniusz, wypędził mnie dzisiaj, bom mu w przepisanym czasie nie oddał pożyczonych pięciu miar pszenicy... Już wczesną wiosną kazał niewolnikom zaorać kamień graniczny, zniszczył ten znak świętego Termina, nie bał się świętokradztwa. Prosiłem, błagałem, na Jowisza błagałem