szczękę. W tym samym czasie krew tryskała z jamy brzusznej jak fontanna, docent wpakował tam gazy, chirurg powtórzył: - Pens!... - ale pensa nie było.<br>Długimi, subtelnymi palcami docent wyciągnął krwawy tampon, rzucił go na podłogę, wpakował do rany nową gazę i znowu w tej samej chwili stała się rzecz nieoczekiwana i straszna.<br>Chirurg Tamten podniósł głowę do góry i nagle przeraźliwym, cieniutkim, nieludzkim głosem tak przenikliwym, że słyszeli go chorzy na parterze, wrzasnął na cały szpital:<br>- P-e-ens!!!<br>Było to jak uderzenie piorunu. W tej samej chwili wszystko się zmieniło. Siostra, odmawiając pacierz, domyśliła się, że trzeba wyciągnąć chorej język westchnęła