Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
ale kiedy już naprawdę brakowało mi sił, kiedy doszłam do samego końca, to tam czekał na mnie Henryk i potem już zawsze byłam szczęśliwa.
No niech pan sobie wyobrazi, po tym wszystkim, co pan tu usłyszał, że mogłabym kiedykolwiek powiedzieć o Henryku: "Niech zdycha", no niech pan sobie wyobrazi. To straszne. Po prostu straszne.
A może głupio tak mówię. Może na niego, na pana Petrie, też ktoś czekał, jakieś szczęście, jakieś nowe życie, tylko jak on miał to zauważyć, jak on mógł zauważyć cokolwiek, skoro siedział tylko w kacie, o tam, albo w jakiejś innej knajpie i burczał do siebie, i
ale kiedy już naprawdę brakowało mi sił, kiedy doszłam do samego końca, to tam czekał na mnie Henryk i potem już zawsze byłam szczęśliwa.<br>No niech pan sobie wyobrazi, po tym wszystkim, co pan tu usłyszał, że mogłabym kiedykolwiek powiedzieć o Henryku: "Niech zdycha", no niech pan sobie wyobrazi. To straszne. Po prostu straszne.<br>A może głupio tak mówię. Może na niego, na pana Petrie, też ktoś czekał, jakieś szczęście, jakieś nowe życie, tylko jak on miał to zauważyć, jak on mógł zauważyć cokolwiek, skoro siedział tylko w kacie, o tam, albo w jakiejś innej knajpie i burczał do siebie, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego