tego biedactwa. Ale nikt nie mógł wtrącać się w ich małżeństwo, nie wolno było interweniować. Ona nie chciała. Mówiła, że to sprawa małżonków, a nie obcych. Trzeba było szanować jej wolę. No, a poza tym, wszyscy się trochę bali tego furiata, bo nigdy nie było wiadomo, co takiemu do łba strzeli, zwłaszcza po gorzałce, a popijał często...</><br>O tym, że nieszczęsna kobieta jest katowana, wiedzieli nie tylko najbliżsi sąsiedzi, ale niemal wszyscy w B. Mimo najszczerszych chęci Bilewiczowej trudno byłoby to ukryć, gdyż nieraz chodziła z podbitymi oczami czy siniakami na widocznych częściach ciała.<br><q>- Jak chłop kobity nie bije, to jej