z Poradzewa, w ucho swego sąsiada, pana Czerwińskiego ze Słupnej.<br>- Ba! Ba? - odmruknął zgodnie pan Czerwiński i spojrzał na staruszka z niejakim politowaniem<br>- W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, amen! znów się rozległo z ambony donośne przeżegnanie, po czym kaznodzieja biret nałożył na głowę i jeszcze ostatecznym ruchem stułę na piersiach poprawił.<br>Słynął ksiądz Bończa szeroko z krasomówczego talentu. Iście, miał w sobie iskrę bożą; ilekroć stwał na kazalnicy, natchnienie wstępowało w niego na sam widok nawy kościelnej, natłoczonej tłumem wiernych.<br><page nr=136> Nie przygotowywał też nigdy swych kazań: improwizował je, wysnuwał biegle z głębi żywego umysłu, a głosił piękną, rozlegle