Ale Pawła odeszły siły, wsparł się mocniej na rękach <br>Piotra.<br> Wolno usiadł na ławie.<br> - Siądź, Kefasie - powiedział dysząc. Wskazał mu miejsce obok. - Cieszę <br>się, że myślimy tak samo... Bo ja... ja tyle lat sądziłem, Kefasie, że jest inaczej... <br>że jesteśmy inni... że ja się spieszę, ty zaś jesteś tak pewny swej drogi, że <br>nawet nie pojmujesz niepokojów mego serca...<br><br> - Niepotrzebnie robisz sobie wyrzuty, Pawle. - znowu położył mu dłoń na <br>kolanie, jakby to dotknięcie było niezbędnym dopełnieniem ich wzajemnych wiązań. <br>- Mnie także wydawało się czasami, że ty za prędko chcesz iść i że za gwałtownie <br>odmieniasz to wszystko, czym dotychczas żyliśmy... Lecz widzisz