drugiej połowie naszego wieku, w pewnym kraju o powikłanej historii i równie poplątanych ścieżkach kultury.<br>Z podziwem śledziłem te rozmowy, bo plastycy nie są w końcu zobowiązani do układania swoich poczynań artystycznych w logiczne ciągi uporządkowanych refleksji. Sztuka, jak wiadomo, jest częściej efektem niejasnych intuicji, nienazywalnych emocji. Ziembicka, sama tego świadoma, bo z ich świata się wywodząca, starała się unikać takich pytań, które mogły przynieść tylko stereotypowe odpowiedzi. Najlepszym kluczem do wielu rozmów okazywało się pytanie o rodowód artystyczny. Zdumiewające, jak w czasach ucieczki od autorytetów i nerwowego poszukiwania niepowtarzalnej osobności właściwie wszyscy rozmówcy z pokorą, wdzięcznością i często miłością wyrażają